niedziela, 28 września 2008

KONTAKT

Moj portugalski nr do smsowania to 00351 912298237


I adres jakby kto chcial mi przeslac ogorki kiszone bo tesknie za nimi :-))))

R.Augusto Baptista de Carvalho n´4
2500-803 Caldas de Rainha
PORTUGAL

poniedziałek, 22 września 2008

Proba zrobienia czegokolwiek by nie czuc nudy

Jednodniowy wypad na polwysep Peniche, polozony na polnoc od Caldas.



Niezapomniane widoki, bo dokladnie kiedy tam dotarlismy konczyl sie odplyw.


Mnie zafascynowaly najbardziej nieprawdopodobne barwy i desenie morskie.


Upal niemilosierny, ale tylko dla nas bo co niektore panie obok nas mialy na sobie zakieto-kurtki..

Ja i Sarah niemka, bratnia dusza.

Proba zrobienia czegokolwiek by nie czuc nudy

Wycieczka do malutkiego i pieknego Obidos. Sa to wlasciwie tylko stare mury z zamkiem, a w srodku kilka domow. Miasto to bylo podarunkiem ktoregos tam krola w okolicach 16 wieku dla swej zony malarki. Tu wlasnie tworzyla i dzieki zamowieniom koscielnym mogla byc niezalezna finansowo.

Foz do Arelho czyli laguna w zasiegu reki

Barbarossa i moje dwie nowe Erasmusowe kolezanki: po lewej Sarah z Niemiec i po prawej Arta z Lotwy.

Proba zrobienia czegokolwiek by nie czuc nudy

Barbara mimo odstraszajacego chlodu oceanu, spedzila skaczac w fale jakies 4 godziny.
My stalismy na plazy oberwujac ja w pelnym podziwu skupieniu.

caly tydzien w Caldas

Palma w Obidos.
hej ho! moi drodzy!!!

Ostatni tydzien spedzilam w Caldas zapoznajac sie troche z miastem i okolica.
Studia sie jeszcze na dobre nie zaczely i pewnie zaczna sie dopiero z poczatkiem pazdziernika
Moje nowe miasto jest do granic mozliwosci senne i leniwe....
Nie dzieje sie tu zbyt wiele...
Mozna caly dzien cos robic i miec wrazenie ze jest nudno....
Ale mimo wszystko staram sie wstac w miare rano, czyli w okolicach 9,bo wczesniej narazie nie daje rady. Mysle ze to pogoda, bo prawie codziennie rano jest pochmurno czasem pada, a potem pojawia sie z nienacka slonce, wszystko paruje i robi sie nieznosnie wilgotno i duszno.
Oczywiscie po sniadaniu obowiazkowo pije kawa,(cafe-bardzo mocne expresso), ktora tu naprawde stawia na nogi i tak w ciagu dnia 3 to minimum.
Wieczorem (ok.9) wszyscy szykuja sie do obiadu, albo idziemy do knajpy albo gotujemy razem.
Wszystko jest spowolnione wiec o 11 jestesmy po obiedzie i teraz nastepuje najdzwniejsza czesc dnia..... wieczorna kawa.
Wszyscy bez wyjatku ulegaja temu rytualowi, najczesciej pije sie kawe z mlekiem i je cos slodkiego. Ale wieczorna kawa moze tez oznaczc piwo albo lampke wina.
To jest taki rytual spotkania sie ze znajomymi w ulubionym miejscu.
Dzien konczy sie dla mnie najpozniej o 2, ale to jest dosc wczesnie jak na portugalskie warunki!!!(weekend to jest apogeum nocnego zycia)
No i tak dzien w dzien od sniadania do lunchu od lunchu do 1 obiadu od 1 odiadu do wieczornego posilku i kawy na dobranoc. Caly dzien wokol jedzenia, picia kawy i probie zalatwienia czegokolwiek....



wtorek, 16 września 2008

Pozostawiam to bez komentarza...


A teraz cos o najpiekniejszym jak dotychczas miejscu w okolicach Caldas.
Jakies 8 km z tad jest cudowna gigantyczna laguna.....
Uczelnia wynajmuje teren od wojska, ktore jest zaraz za murem. Co najdziwniejsze zolnierze maja na terenie szkoly miedzy drzewami cwiczenia :-?
Ze stolowki wczoraj widzialam tarcze strzelnicze, od czasu doczasu popijanie kawy przerywal nam wystrzal....
Na tym zdjeciu i ponizej najwazniejszy budynek szkoly: stolowka.
W czsie lunchu szkola zamiera na jakies 1,5-2 godz, wszyscy sie tu spotykaja, zamkniete sa wszystkie warsztaty, sekretariat, biblioteka.
Posilek jest bardzo dobry z niemilosiernie duzymi porcjami, ktore mnie przerastaja.
Calosc sklada sie z zupy, drugiego ( do wyboru 3 warianty mieso, ryba, vege) do tego salatka, deser, owoc, picie i za wszysto place 2.5€..... ach, a i przypominam ze to tylko lunch!! :-)))))


Biblioteka w ktorej wlasnie teraz jestem i pisze do was ... Na pierwszym planie Barbara.


Glowny budynek szkoly przywodzi mi na mysl bauhausowe budynki.


Tutaj jeszcze ciag dalszy mojego nowego miasteczka, ktore juz troche poznalam i moge wam powiedziec ze jest bardzo bardzo malutkie. W porownaniu z Warszawa czy Lodzia to krzyzowka kilku wiekszych ulic, ale..... jest mnostwo malutkich sklepikow, kawiarenek gdzie jest duzo studentow popijajacych kawe no i super wielki targ z warzywami owocami i kwiatami.
Szkola jest polozona na drugim koncu miasta wiec codziennie bede przecinac Caldas.

środa, 10 września 2008


A to juz fragment mojego miasteczka w ktorym bede mieszkac nazywa sie Caldas da Reinha - czyli termy krolowej.
Jest to stare uzdrowiski z leczniczymi wodami.
Dosc male ale bardzo przytulne.
Dzis tez znalazlam juz mieszkanie, w malej kamienicy blisko centrum.
Jesli chodzi o muzyke, ktora tam slyszrlismy to najczesciej cos w rodzaju world music (wplywy kolonijalne od Brazyli po Makao), przesiakniete rytmem afryki (duzo bebnow, transu itd)

PONIZEJ KILKA LINKOW DLA CIEKAWYCH
http://www.myspace.com/kumpaniaalgazarra

http://www.tucanas.com/

http://www.myspace.com/fadomorse

a tu niezle wykrecony zespol ktory mozna potraktowac jako wizytowke Portugalii (mi bardzo przypadl do gustu)

http://www.blastedmechanism.com/

i trzeba ich zobaczyc
http://www.youtube.com/watch?v=x5ranQfCxzg



Kazdy z regionow prezentowal swoje orkiestry przypominajace nasze gornicze, strazackie albo wojskowe tylko w duzej mierze zlozone wylacznie z bebniarzy. Muzyka byla troche jakby w pol kroku miedzy samba a marszem. Grajacy wykonuja przy tym rozne figury, obracaja bebnami, podskakuja, zmienija pozy. I co wazne w zespole sa tkaze male dzieci (np 7 latki).
W niedziele pod koniec festiwalu bylo wielkie propagandowe przemowienie, nic nie zrozumielismy, ale przyprawilo mnie o dreszcz na plecach.



Tu widac jedno ze stoisk akurat miasta Braga na samej polnocy.
Na pierwszym planie bywalcy festiwalu od starych po dzieciaki wszyscy sie bawia razem. I moze to tez jest powod dla ktorego nikt tu nie jest (jak u nas) pijany do nie przytomnoscii. Nie widzielismy tu ani jednego przejawu naduzycia alkoholowego i zadnego przejawu agresji. Wszyscy spokojni i lekko na rauszu...
To co bylo dla mnie najbardziej szokujace to stoiska z gadzetami o Leninie i komunistycznej Rosji (takie troche w designie jak z dziecinstwa) i pawilon international ze stoiskem Kuby. Wszyscy kupowali tam cygara na tony bawiac sie w najlepsze. Dla mnie to juz bylo za wiele.
Byly tez mocno zadziwiajace elementy swiatczace o tym ze festiwal to przedewszystkim biznes.
Na przyklad na polu namiotowych rozpieta wielka reklama Mc Donalda (??????), na stoiskach z muzyka nie bylo cd z zespolami ktore tam graly, ale za to mozna bylo sobie kupic Madonne, Jacksona, The Rolling Stone, Genesis, a w pawilonie z ksiazkami najnowszy bestseller o Amy Winehouse.
Bardzo zaskakujaca kompilacja....
Tu pole namiotowe jeszcze nie pelne ale juz na granicy pojemnosci.
Probowalam wydobyc informacje od supportu czyli tutejszej ochrony ile osob moze byc na tej imprezie. Byli bardzo podejrzliwi, dopytujac dlaczego chce to wiedziec itd.
Potem zaczepilam kogos na festiwalu i ten oszacowal ze co roku jest tu okolo 150-200 tys osob(nie na polu tylko na imprezie).
Nie musze juz chyba nawet pisac ze przy takiej ilosci osob wszedzie stalo sie w kolejce, do toalety jakies 20 min, pod prysznic 2 godz, po jedzenie okolo 20, po bilet na powrotny pociag 1,5.
Ale o dziwo nikt sie nie niecierpliwi, nie przepycha, nie awanturuje nie traci nerwow (dla mni to zaskoczenie).

wtorek, 9 września 2008

Tu widok na glowna scene w oddali widok na Lisbone.
Po bokach tej szerokiej ulicy byly usytuaowane stoiska poszczegolnych regionow Portugalii. Mozna bylo na nich zobaczyc rzemioslo artystyczne danego rejonu i oczywiscie zjesc regionalne potrawy popijajac wino.
Popularne potrawy to przede wszyskim zupy, ktore sa podstawa portugalskiej kuchni. W wiekszosci sa calkowicie wegetarianskie, najczesciej zmiksowane warzywa jak zupa krem i w to wrzucony szpinak, albo fasolka albo kaputa, chleb lub ryba sopa de pexie(sopa du pejszy). Troche jak w Polsce miesne dania goruja ale, nie moge o nich nic napisac, moze jedynie to ze jest ich duzo, sa podobne do polskich: kielbasa, kotlety, gulasze i grilowane cuda.
Tak samo popularne sa tez rybny na czele z dorszem - bacalhau (bakalau).Najczesciej jest to mix warzyw z ziemniakami albo ryzem i jajkiem podawany jako calosc (podobne do risota i palei).
Desery sa maxymalnie nafaszerowane cukrem i zoltkami (bardzo popularny kogiel mogiel).

Festival

Plan byl taki na pierwsze dni:
Jedziemy na Avante! czyli portugalski festival organizowany przez komunistyczna partie.
Sofja przekonywala nas, ze festiwal jest tylko organizowany przez nich i jest oczywiscie propagandowy, ale graja na nim jedne z najlepszych zespolow portugalskich i przyjezdzaja tam wszystkie freaki portugalii. To byla prawda.
Dojechalismy na pole namiotowe(po drugiej stronie rzeki na przeciwko Lisbony) w srodku nocy okolo 2 i stanelismy w kolejce ktora miala minimum 500 osob !!
Stalibysmy tam pewnie ze 4 godz gdyby nie podpowiedz ochroniarza (tu nazywaja ich support), ze jesli mamy kogos ze znajomych na polu moze nam wypelnic papiery i wykupic pobyt bez kolejki. Takze tez uczynilismy.
Potem okazalo sie ze na polu jet taki scisk, jakiego nigdy do tad nie widzialam! Przejscie pomiedzy namiotami graniaczylo z cudem, bo wszyscy rozbijali sie pod dzrewami zeby w cieniu spokojnie spac/dogorywac do 2-3.
My namowilismy Sofije(nie bylo latwo), zeby sie jednak rozbic gdzie indziej, wybralismy mala gorke z ktorej mielismy piekny widok na caly camp.

juz na miejscu




Hej Ho Moi Drodzy!!!!

Juz jestem wPortugalii, przylecialam dokladnie 4 sierpnia z samego rana prosto do Lisbony.
Chyba troche mialam obawy przed wyjazdem, bo dwie poprzednie noce w ogole nie spalam, majac mysli intruzywne na temat wszystkiego co mnie czeka. Okropne uczucie... Na lotnisku zakrecila mi sie w oku lezka, ze juz nie ma odwrotu... :-(

Ale na miejscu caly moj strach poprostu prysl gdzies daleko...
Po poludniu spotkalismy sie Sofija, a wieczorem przyleciala Barbara ze swoja angielska kolezanka Eva.
No i sie zaczelo....