środa, 31 grudnia 2008

26 grudnia .....

..........
dojechalam do Lisbony odebrac z lotniska Majkela,



Marte i jej chlopca Crisa.


Cudowne uczucie miec bliskich tak blisko....
Pogoda juz teraz jest bardzo mieszana, deszcz i slonce pojawia sie na przemian, ale to nie zrazilo nas do kilku malych wycieczek.



Wszystkim co czytaja bardzo reguralnie i tym co troszke mniej i tym co w ogole tu jeszcze nie byli, zycze w nowym roku duzo kreatywnych pomyslow, pozytywnych mysli co do przyszlosci i duzo, duzo, duzo slonca na niebie.

Swieta w domu u Sofii


No wiec tak ...

Zdecydowalam sie zostac tu na portugalskie swieta, ktore spedzalam z Sofia i jej rodzina.

Ogolnie rzecz biorac nie jest tak tradycyjnie jak w Polsce, panuje codzienna atmosfera, danie przygotowuje sie razem ze wszystkimi.

Podawana jest tylko jedna potrawa, oczywiscie bacalaho.



Gotuje sie duze kawalki ryby, do tego marchewke, ziemniaki, kapuste i jajka na twardo.





W trakcie gotowania, wszyscy podjadaja jakies przekaski, gadaja, popijaja, pomagaja, czekaja az wszystko sie zrobi.


Danie jest bardzo proste i wbrew pozorom bardzo sycace....







Tak sie najadlam i bylo bardzo pozno, bo zaczelismy jesc okolo 10, ze poleglam przy kominku. Jak sie potem zorientowalam takze Sofija i jej babcia....

A na drugi dzien jeszcze dwa razy to samo bacalaho, myslalam ze mi wyjdzie uszami.....







Ostatnia wycieczka w tym roku

20 grudnia to byla ostatnia nasza wspolna wycieczka.

Wybralysmy sie do odalonej o jakies 5o km miejscowosci Praia Veira. Z tamtad przeszlysmy plaza i wydmam do nastepnego miasta Saõ Pedro de Moel.
Bylo piekne slonce i spokojne fale, pustka za nami i przed nami.


















środa, 24 grudnia 2008

Wycieczka do Lizbony w polowie grudnia.
Pogoda byla piekna, slonce, kolory az nie do uwierzenia, ze to juz prawie swieta.


















Weekend spedzialam z Arta i jej chlopakiem Gibem oraz Sarha i jej bratem Florinem.
Wloczylismy sie po miescie, ogladajac najstarsza dzielnice Alfame, kolebke fado.
Podziwialismy widoki lisbonskie z tarasow rozmieszczonych w po calym miescie, no i przejechalismy sie starym drewnianym tramwajem.




A to byla przedziwna wycieczka w deszczu, popsutym autobusem, ktory nie chcial sie zatrzymac i wiozl nas moze 5 km na godzine. M A S A K R A
Na miejscu w Leirii bylo bardzo sympatycznie i ladnie, ale ta ciezka podroz pozostawila nas w dziwnych nastrojach.





sobota, 13 grudnia 2008

wtorek, 9 grudnia 2008

W skrocie zeby nadrobic nieopisany czas 3



Po Londynie Sarah pojechal do Turynu do swojego wloskiego chlopca Emanuelle, a ja powrocilam na ziemie portugalska wprost do Porto.



Pogoda byla tak piekna i ciepla, dla mnie jak w lato, ze postanowilam zostac na pare dni i sie troche zrelaksowac.
Krazyalm sobie samotnie po miesie, zwiedzalam, zagubilam sie i trzeciego dnia przed odjazdem pojechalam nad ocean, a wrocilam pieszo do miasta. Zajelo mi to jakies 3 godz ale bylo cudownie.



Ja chyba wole Porto od Lisbony... jest duzo mniejsze, cichsze, mozna sie wtopic w tlum i oddetchnac od bycia tutysta.