sobota, 11 października 2008

Wspomnienia z Algarve

czesc wszystkim czytajacym!!!
nie pisalam 2 tygodnie, wiem , wiem.... ale juz zaczynam, bo bardzo duzo sie wydazylo
1,2,3 start



Potem bylo juz bardzo deszczowo...
Od lewej Aleksandra, Aga i Lara.
Calusy dla Majkela.

zacznijmy od poczatku
Wyjechalam z Caldas, bo juz dluzej nie moglam zdzierzyc atmosfery oczekiwania na poczatek zajec i takze dlatego ze byla to statnia okazja spedzenia kilku dni z Majkelem, bo data jego wyjazdu zblizala sie nieublaganie... :-(

Postanowilismy pojechac na poludnie Portugalii (region Algarve), moze zalapac sie na ostatnie sloneczne dni na plazy.Pierwszym przystankiem byl Lagos, ktory mozna najczesciej zobaczyc w ofertach turystycznych wycieczek. Slynie z kolorowych, malowniczych klifow, ktore znikaja w kompletnie blekitno szfirowej wodzie. Jest to takze ulubione miejsce wygrzewania zmarznietych, niedogrzanych cial Anglikow i Niemcow.
Na miejscu czekala na nas moja kolezanka Alexandra, ktora poznalam podczas jej Erasmusa na Asp. Zaoferowala nam nocleg i jak sie pozniej okazalo byla to najlepsza rzecz jaka moglismy miec....poniewaz caly weekend naszego pobytu na poludniowym wybrzezu szalala gigantyczna burza. Sobota rano jeszcze byla troche sloneczna (zdjecia powyzej) ale potem od popoludnia do poniedzialku rano padalo nieprzerwanie. Dawno nie widzialam tak wielkiego deszcu z piorunami i grzmotami trwajacymi 1,5 dnia.
No coz nie moglismy w pelni podziwiac pocztowkowych plaz, wiekszosc czasu spedzalismy schowani gdzies w pomieszczeniach, a to u Aleksy na obiedzie albo lunchu, albo na kawie w kafeterii.
Kiedy nadszedl czas wyjazdu w poniedzialek niebo pieknie sie przetalo i juz wiecej nie padalo.

Koniec koncow jest taki ze po prostu muszimy tam wrocic....

Brak komentarzy: