Pamietam, ze jak wyjezdzala to kupila sobie na pamiatke polska flage, pilkarski szalik, bluze z orlem, szklanke do piwa i male setki do wodki z emlamatami Polski. (?)
Dojechalismy w polowie dnia, rozstawilismy namiot na polu i potem pomaszerowlismy rozejrzec sie troche, po miescie i poczekac az Patricia skonczy prace i bedziemy mogli sie z nia zobaczyc.
Murale nieopodal naszego campingu (zdjecia zrobione z mysla o Barbarze).
Miasto jest naprawde imponujace, tak jak miasta Alantejo jest na wziesieniu, ze starym zamkiem i murami, ulicami rozchodzacymi sie po okregu, parterowo; mozna zgubic sie bardzo szybko.
Do tego stary Uniwersytet polaczony z katedra (pozostalosci bardzo dawnych czasow), budowle rzymskie, akwedukt, megalityczne menhiry i dolmeny. Jednym slowem mnogosc reliktow mininych epok.
Po poludniu spotkalismy sie z Patricia w muzeum rzemiosla artystycznego i musze powiedziec ze bylam pod duzym wrazeniem zbiorow.
Przykladowe sgraffito, ktore uzywane jest do ozdoby budynkow takze wspolczesnie
Papierowe wycinanki troche podobne do lowickich, bardzo precyzyjne.
w okolicach Evory.Wykonywany technika tkania ale poprzez haft krzyzykowy, jesli dobrze zrozumiam.
/po prawej/Tkanina uzywana jako narzuta,
tez podobna do lowickich.
Najzabawniejsze bylo to, ze Patricia nigdy wczesniej nie byla tu i co jeszcze dziwniejsze nawiet nie wiedziala ze takie miejsce istnieje.
Niektore z eksponatow byly dla niej taka sama nowoscia jak dla nas, niektore pamietala z dziecinstwa, bo np jej dziadkowie uzywali takich, a o innych opowiadala nam cale historie niczym przewodnik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz